Dzień dobry,
Mój komputer został zeszłej nocy zainfekowany przez Raspberry Robina. Naocznym efektem był brak dostępu do internetu, co w ogóle dało mi sygnał, że coś się dzieje. Chwilę po pozbyciu się trojana z dysku (za pomocą Windows Defendera) sieć wróciła. Ponadto wykonałem skany m.in. Malwarebytesem i Combo Cleanerem. Te nie stwierdziły już żadnego zagrożenia.
Ale do sedna:
1, Czy infekcja mogła wykraść poufne dane jak zdjęcia, dokumenty i podobne? Jeśli tak, to jak duże jest ryzyko i jak przebiega z reguły proces infekowania?
2. Czy poza przeskanowaniem, pozbyciem się wirusa (warto nadmienić, że nic poza dyskiem SSD [do którego nikt poza mną nie ma dostępu] od dłuższego czasu nie było pod laptopa podłączane) i zmianą haseł powinienem zrobić coś jeszcze?
3. I przede wszystkim: czy ewentualne wykradzione pliki są traktowane indywidualnie tj. przez konkretną osobę, która mogłaby wykorzystać je w jakimś celu czy cały ten proces odbywa się automatycznie bez udziału człowieka?
Z poważaniem